Świątecznie i noworoczne życzenia
Moi drodzy przyjaciele i czytelnicy mojego bloga.
Dzisiaj znowu byłam w Świnoujściu pozałatwiać kilka spraw urzędowych. Byłam też na kawce przedświątecznej (małe espresso tu i tam to moja specjalność) i odwiedzić moją znajomą Elę która sprzedaje bezglutenowe ciasta według własnych przepisów na przedświątecznym rynku w centrum miasta. Odbyliśmy też z Olim i Lolą długi spacer po plaży, od końca Świnoujścia do Ahlbeck (uwielbiam to przekraczanie granicy albo stanie na pasie "ziemi niczyjej"). Dzień był ciepły i pochmurny. Zmokliśmy trochę. Spotkaliśmy kilkoro fajnych piesków z ich panami i paniami. Było wąchanie, bieganie i kąpiele w morzu, jak zawsze. Psiarze spacerujący codziennie po plaży to jakiś szczególny typ ludzi. Ich psy zazwyczaj ciągle machają ogonami i paszcze im się śmieją. Wracając zahaczyliśmy jeszcze o kilka sklepów żeby zrobić świąteczne zakupy. W Świnoujściu nie ma tej dzikiej bieganiny jaką obserwowałam w Poznaniu. Jest spokojnie i bezkolejkowo. To małe miasto i wszędzie jest blisko. Nie ma korków o tej porze roku. Na prom czasami są kolejki (dla niewtajemniczonych: do Świnoujścia można się dostać od strony Polski tylko promem. Świnoujście leży na wyspie Uznam, na którą można się dostać promem z wyspy Wolin). Przy promie grasują stada dzików bo ludzie rzucają im jedzenie. Dzisiaj po raz pierwszy w życiu widziałam jak młode dziki bawią się w sposób bardzo podobny do tego, w jaki bawią się psy: jeden się zaczaja, drugi go goni, potem goniony gdzieś przycupnie i ten drugi zaczyna go gonić (taka zabawa w berka). Dziki są oswojone, nie boją się ludzi. Nie boją się też Loli która je czasami obszczekuje siedząc w samochodzie (Oli czasami jej wtóruje bo przejął od niej niektóre nawyki). Na promie dzisiaj byłam pierwsza więc płynąc miałam fajny widok na wodę, na trasę jaką pokonujemy, na mewy i rybitwy, na księżyc chyba w pełni migający refleksami w wodzie, na przybliżający się drugi brzeg. Potem zjechaliśmy z promu i słuchając fajnej muzy na niemieckiej stacji radiowej (ostatnio słucham tylko niemieckich stacji żeby sobie przypomnieć niemiecki bo pewnie mi się przyda) poczułam niezwykły ekstatyczny wręcz przypływ radości. Księżyc prowadził nas cudowną drogą z Międzyzdrojów do Wisełki. Droga wije się przez mieszany las i jest piękna. Jadąc myślałam sobie jak cudownie jest żyć po prostu i rozkoszować się pięknem grudniowego wieczoru. I tego chciałabym wam życzyć w Święta i w Nowym Roku: codziennej radości życia, niezależnie od wszystkiego, od przelotnych i ulotnych smutków i radości, od zewnętrznych warunków, niezależnie od tego kogo spotykacie na swojej drodze, fajnych i niefajnych, od wszelakich wichrów i zawiei życiowych. Życzę wam tego, żebyście w każdej chwili swojego życia dostrzegli w nim piękno i radość, i pozostali ciekawi tego co też przyniesie następna chwila. Ściskam was wszystkich, moi mili, i do poczytania wkrótce!
Dzisiaj znowu byłam w Świnoujściu pozałatwiać kilka spraw urzędowych. Byłam też na kawce przedświątecznej (małe espresso tu i tam to moja specjalność) i odwiedzić moją znajomą Elę która sprzedaje bezglutenowe ciasta według własnych przepisów na przedświątecznym rynku w centrum miasta. Odbyliśmy też z Olim i Lolą długi spacer po plaży, od końca Świnoujścia do Ahlbeck (uwielbiam to przekraczanie granicy albo stanie na pasie "ziemi niczyjej"). Dzień był ciepły i pochmurny. Zmokliśmy trochę. Spotkaliśmy kilkoro fajnych piesków z ich panami i paniami. Było wąchanie, bieganie i kąpiele w morzu, jak zawsze. Psiarze spacerujący codziennie po plaży to jakiś szczególny typ ludzi. Ich psy zazwyczaj ciągle machają ogonami i paszcze im się śmieją. Wracając zahaczyliśmy jeszcze o kilka sklepów żeby zrobić świąteczne zakupy. W Świnoujściu nie ma tej dzikiej bieganiny jaką obserwowałam w Poznaniu. Jest spokojnie i bezkolejkowo. To małe miasto i wszędzie jest blisko. Nie ma korków o tej porze roku. Na prom czasami są kolejki (dla niewtajemniczonych: do Świnoujścia można się dostać od strony Polski tylko promem. Świnoujście leży na wyspie Uznam, na którą można się dostać promem z wyspy Wolin). Przy promie grasują stada dzików bo ludzie rzucają im jedzenie. Dzisiaj po raz pierwszy w życiu widziałam jak młode dziki bawią się w sposób bardzo podobny do tego, w jaki bawią się psy: jeden się zaczaja, drugi go goni, potem goniony gdzieś przycupnie i ten drugi zaczyna go gonić (taka zabawa w berka). Dziki są oswojone, nie boją się ludzi. Nie boją się też Loli która je czasami obszczekuje siedząc w samochodzie (Oli czasami jej wtóruje bo przejął od niej niektóre nawyki). Na promie dzisiaj byłam pierwsza więc płynąc miałam fajny widok na wodę, na trasę jaką pokonujemy, na mewy i rybitwy, na księżyc chyba w pełni migający refleksami w wodzie, na przybliżający się drugi brzeg. Potem zjechaliśmy z promu i słuchając fajnej muzy na niemieckiej stacji radiowej (ostatnio słucham tylko niemieckich stacji żeby sobie przypomnieć niemiecki bo pewnie mi się przyda) poczułam niezwykły ekstatyczny wręcz przypływ radości. Księżyc prowadził nas cudowną drogą z Międzyzdrojów do Wisełki. Droga wije się przez mieszany las i jest piękna. Jadąc myślałam sobie jak cudownie jest żyć po prostu i rozkoszować się pięknem grudniowego wieczoru. I tego chciałabym wam życzyć w Święta i w Nowym Roku: codziennej radości życia, niezależnie od wszystkiego, od przelotnych i ulotnych smutków i radości, od zewnętrznych warunków, niezależnie od tego kogo spotykacie na swojej drodze, fajnych i niefajnych, od wszelakich wichrów i zawiei życiowych. Życzę wam tego, żebyście w każdej chwili swojego życia dostrzegli w nim piękno i radość, i pozostali ciekawi tego co też przyniesie następna chwila. Ściskam was wszystkich, moi mili, i do poczytania wkrótce!